Wieczorami często mam ochotę zniknąć wpatrzony w swój telefon. Ale są dni, kiedy ciało nie potrzebuje ekranu, lecz ruchu. Chodzić. Nawet w mieszkaniu. Nawet na podwórku. Powolny. Bez celu. Po prostu „bycie na nogach”.
To nie jest medytacja. To jest kontakt. Słuchasz siebie poprzez swoje pięty, poprzez swoje tempo, poprzez swoje skłonności. I w tym rodzi się taki stan: nie istnieję tylko w swojej głowie. Jestem w ciele. W twoim.
Mężczyźni, którzy pozwalają sobie na takie wieczory, zauważają, że noc jest spokojniejsza. W ciele nie ma żadnego napięcia. A poranek zaczyna się nie od wytchnienia, lecz od gotowości. Ponieważ ciało już nie walczy – jest już włączone.